Oceń
Weronika Falkowska w połowie kwietnia zadebiutowała w fedcupowej reprezentacji Polski. W spotkaniu barażowym Billie Jean King Cup warszawianka miała niezwykle trudne zadanie, ale dzielnie stawiła czoła jednej z najlepszych tenisistek ostatnich miesięcy, Jelenie Rybakinie. 22-latka przegrała jednak w Astanie z mistrzynią Wimbledonu 3:6, 4:6, choć wiele gemów rozstrzygało się na przewagi. Ten mecz pozwolił jej uwierzyć, że wkrótce wedrze się do - być może - najlepszej setki rankingu WTA. Na razie jest 277.
- To był mój pierwszy mecz z tenisistką z pierwszej dziesiątki rankingu WTA. Ważny dla mnie, a w tamtej chwili jeszcze ważniejszy dla reprezentacji. Bardzo się zmobilizowałam. Nastawiałam się pozytywnie, nawet na zwycięstwo, robiłam swoje. Nie myślałam o rankingu. Tego dnia ona była do ogrania - wyjaśniła Falkowska w rozmowie z Olgierdem Kwiatkowskim z Interii. Dodała, że w grze Kazaszki największą różnicę robi mocny, płaski serwis, z którym nawet kapitalnie returnująca Iga Świątek ma problemy.
Falkowska o pieniądzach w tenisie
Według oficjalnych statystyk prezentowanych na stronie WTA warszawianka w tym sezonie zarobiła nieco ponad 12 tysięcy dolarów, a w przekroju kariery niewiele powyżej 100 tysięcy dolarów. Dla porównania liderka zestawienia Iga Świątek, choć jest nieco młodsza, wzbogaciła się o blisko 17 milionów dolarów. To przepaść, ale to pokazuje też, z jakimi problemami mierzą się zawodniczki notowane w drugiej czy trzeciej setce.
- Trzeba grać turniej za turniejem i osiągać dobre wyniki, nie tylko w ITF-ach, ale dostawać się przynajmniej do challengerów [ranga WTA 125 - red.]. Naprawdę różnica między 100. a 150. miejscem w singlu w WTA to jest przepaść, a niby chodzi tylko o 50 miejsc. Trzeba się znaleźć w dobrych turniejach. A to jest bardzo trudne - wyznała. Podkreśliła, że woli zgłosić się do zawodów niższej rangi niż liczyć na łut szczęścia i wycofanie się rywalek w turniejach lepiej punktowanych. Podróże wiążą się przecież z dodatkowymi środkami finansowymi.
Falkowska, w przeciwieństwie do młodych tenisistek z bogatszych i większych federacji, nie może liczyć na pokrycie wszystkich kosztów przez federację. Nie ma też wsparcia bogatych agencji menedżerskich, co jest dość powszechne w przypadku obiecujących juniorek. Weronika ma 22 lata i z grona juniorek już wyrosła.
- Cały czas jestem na minusie. Ponoszę wydatki związane z wyjazdami, trenerami, wynajęciem kortów, a teraz do tego doszła rehabilitacja. Na Sardynii odniosłam kontuzję. Od czterech tygodni nie gram. Dopiero niedawno wznowiłam treningi. Nie gram, tak więc nie zarabiam. Mam jednak pomoc z PZT, Ministerstwa Sportu i Turystyki, dostałam teraz stypendium z ministerstwa. Czasem gram także ligi. To jednak nie wystarczy - wyjaśniła. - W Polsce PZT pomaga na tyle, na ile może, ale tenis nie jest u nas sportem popularnym, mimo że Iga Świątek jest pierwszą zawodniczką na świecie - dodała.
RadioZET.pl/Interia.pl
Oceń artykuł