Polska tenisistka krytykuje media. Zwraca uwagę na trzy aspekty
Magdalena Fręch (70. WTA) na pierwszej rundzie zakończyła swój występ w tegorocznym Wimbledonie. Polska tenisistka już na otwarcie musiała mierzyć się z rozstawioną z "6" Ons Jabeur, a opinia publiczna uznała takie losowanie za wielce pechowe. Po porażce łodzianka skrytykowała media.

Magdalena Fręch (70. WTA) bardzo dobrze prezentowała się na kortach trawiastych. Bezpośrednio przed Wimbledonem 2023 dotarła do ćwierćfinałów w Nottingham i w Birmingham, a później zabrakło już nieco sił na kwalifikacje w "pięćsetce" w Eastbourne. Takie rezultaty pozwoliły jej na awans na najwyższe w karierze 70. miejsce w rankingu WTA.
W poprzednim sezonie 25-latka dotarła do trzeciej rundy londyńskiego Wielkiego Szlema, a na inaugurację sprawiła niespodziankę, pokonując rozstawioną z "21" Włoszkę Camilę Giorgi. Później ograła jeszcze Annę Karolinę Schmiedlovą i zatrzymała się dopiero na zawieszonej obecnie za stosowanie niedozwolonych substancji Simonie Halep. W tym roku miało być jeszcze trudniej, bo w losowaniu Polka trafiła na finalistkę z 2022 roku, Ons Jabeur.
Fręch przegrała z Jabeur
Tunezyjka, która w marcu ograła Fręch w trzech setach w Indian Wells, na trawie czuje się doskonale i pokazała to w konfrontacji z Polką. Świetne poruszanie się po korcie i liczne skróty, po których piłka nabiera jeszcze większej rotacji i odbija się niżej, były atutami Jabeur, która pewnie zwyciężyła 6:3, 6:3. Łodzianka miała swoje szanse, auty były niewielkie, ale to nie miało znaczenia dla sędziów. Słabo też wyglądał serwis.
- Ciągłe zmiany, które serwowała mi przeciwniczka, były moim zdaniem kluczem. Kilka piłek było bliskich linii, gdzie w moim przypadku były to minimalne auty, a ona trafiała w linię. Z pewnością w wielu gemach decydowały też pojedyncze piłki. Aczkolwiek był to dla mnie bardzo ciężki mecz do wygrania, ponieważ Ons była bardzo dobrze dysponowana - oceniła po meczu podopieczna Andrzeja Kobierskiego.
Fręch nie podoba się postawa mediów
- Losowanie było trudne, bo gramy z finalistką z zeszłego roku, zawodniczką, która rozumie specyfikę gry na trawie. Niemniej jednak myślę, że nie jest w tak dobrej formie, jak rok temu. Grały ze sobą na Indian Wells trzy sety, więc Magda wie, czego się spodziewać - mówił przed turniejem trener polskiej tenisistki.
Media oceniły to losowanie za nieszczęśliwe, a wielu kibiców praktycznie skreśliło 25-latkę. Taka postawa dziennikarzy nie spodobała się Magdalenie Fręch. Zawodniczka zwróciła uwagę na trzy kluczowe aspekty - clickbajty, przeinaczanie słów oraz nieuzasadnioną krytykę.
- My jesteśmy przyzwyczajeni do krytyki, ale w polskich mediach moim zdaniem jest tego zbyt dużo. Czytałam niedawno tytuły po losowaniu, w których była mowa o nieszczęściu. Pojawiają się klikbajty, które służą temu, aby ludzie wchodzili w treść. Takie tytuły jednak wymuszają na czytelnikach konkretne reakcje. Albo inny przykład, mój trener udziela jednego wywiadu, a później ukazują się trzy różne wersje. Padają słowa, których się nie powiedziało, a to od razu zaczyna żyć własnym życiem - podkreśliła Polka. Dodała, że najwięcej nieprzychylnych komentarzy pochodzi od osób, które obstawiają mecze.
W turnieju singlistek pozostały dwie reprezentantki Polski. Iga Świątek w środę zmierzy się z Sarą Sorribes Tormo, natomiast dzień później Magda Linette zagra z Barborą Strycovą. To będą spotkania drugiej rundy. Mecz Świątek - Sorribes Tormo na żywo na sport.radiozet.pl.
RadioZET.pl/interia.pl/sport.pl