Oceń
Magda Linette idzie jak burza w tegorocznym Australian Open. Poznanianka przed startem turnieju znajdowała się w piątej dziesiątce rankingu WTA, jednak słabszy ranking nie powstrzymał jej w pokonaniu chociażby byłej wiceliderki rankingu Anett Kontaveit, czy Karoliny Pliskovej. Dzięki wygranej z Czeszką Linette w czwartek zagra o finał AO 2023, a także przesunie się w najgorszym wypadku na 22. pozycję i będzie najpewniej rozstawiona w turniejach wielkoszlemowych.
Zobacz także: Ojciec Djokovicia pozował do zdjęć z sympatykami Putina. Wideo obiegło sieć
Linette nie gryzie się w język
Byłoby to coś historycznego w karierze tenisistki, która jeszcze nigdy nie była rozstawiona w Wielkim Szlemie. W 2020 roku była blisko, jednak plany pokrzyżowała pandemia. - Czułam wtedy, że byłam blisko przełomu. Nie powiem, że zostało mi to zabrane, bo wszyscy byliśmy w tej samej sytuacji. Ale żałowałam, bo dobrze mi szło, czułam się bardzo pewnie. Czułam, że wiem już, co funkcjonuje u mnie dobrze, a co źle - tłumaczyła Linette w rozmowie ze sport.pl
- I miałam być pierwszy raz rozstawiona, a się nie udało. To będzie więc dla mnie nowe doświadczenie. Bardzo mnie cieszy, bo mam już dość drabinek, w których trafiam na rywalki z jedynką i dwójką w pierwszej rundzie - przyznała.
Jak podchodzi do półfinału AO?
Magda Linette już w czwartek 26 stycznia około godziny 11:00 zagra w swoim pierwszym półfinale na Australian Open. Jej rywalką będzie Aryna Sabalenka. Białorusinka jest kolejną zawodniczką z czołowej dziesiątki rankingu, z która mierzy się Polka.
- Grałam już z wieloma wielkimi zawodniczkami. To tak naprawdę nic nowego. Po prostu kolejny mecz. Oczywiście, teraz jest to na znacznie późniejszym etapie rywalizacji, ale mam wrażenie, że jest tak samo - wyjaśniła.
RadioZET.pl/sport.pl
Oceń artykuł