Oszustwo w skokach narciarskich. Ta afera może wstrząsnąć całą dyscypliną

Krzysztof Sobczak
04.02.2023 12:45

Skoczkowie narciarscy masowo i nagminnie oszukują kontrolerów sprzętu - przekonuje jeden z zawodników, który redakcję dziennika "Blick" prosił o anonimowość. - Kontrolerzy są bezsilni. Musieliby zdyskwalifikować połowę stawki - zdradza skoczek, który przed tygodniem wystąpił w konkursie lotów w Bad Mitterndorf.

Markus Eisenbichler
fot. Twitter/screen

Kontrole sprzętu w skokach narciarskich od lat wzbudzają kontrowersje i chociaż wytyczne są jasne, niekiedy dochodzi do nadużyć. Zdarza się również, że oko kamery czy pozycja, w jakiej znajduje się zawodnik, przekłamują rzeczywisty rozmiar stroju. W tym sezonie za nieregulaminowy kombinezon zdyskwalifikowano m.in. Kamila Stocha i Pawła Wąska.

- Wszyscy wiemy, że dzisiaj kombinezony są na limicie. Dzisiaj jeden centymetr to dyskwalifikacja - mówił w rozmowie z Dawidem Górą w programie Wirtualna Polska "Newsroom" były polski skoczek narciarski Łukasz Rutkowski. Teraz wyszło na jaw, że stroje zawodników często te limity przekraczają, a mimo to udaje im się przejść kontrole. O oszustwie dziennikowi "Blick" opowiedział anonimowy skoczek, który jednak przed tygodniem startował w lotach na Kulm w Bad Mitterndorf.

Skoczkowie oszukują kontrolerów

Metoda jest dość prosta i stosowana przez wielu zawodników, także przez rozmówcę szwajcarskiego dziennika. O co chodzi?

- Podciągam kombinezon, który jest zbyt duży, tak aby mieć więcej materiału w okolicach ramion. Praktycznie wszyscy oszukują, więc obecnie nie ma większego sensu brać na poważnie takich kontroli. Teraz jest za późno na działanie. Kontrolerzy są bezsilni. Musieliby zdyskwalifikować połowę stawki - tłumaczy.

Jego opinię potwierdza szwajcarski trener Martin Kuenzle. Wskazuje na swojego rodaka Gregora Deschwandena, który dzięki korektom w krótkim okresie znacznie poprawił swoje rezultaty.

Kontrolą sprzętu zajmuje się obecnie Christian Kathol. Ekspert zdaje sobie sprawę z problemu, ale jednocześnie podkreśla, że nie ma czasu na dokładne przebadanie wszystkich zawodników. Testowanie dotyczy 80-85 procent. Nie widzi jednak szansy na poprawę, dopóki pomiary będą wykonywane ręcznie. Sytuacje może naprawić tylko elektronika oraz ułatwienie procedur.

loader

RadioZET.pl/Blick/WP Sportowe Fakty