Wielka afera w skokach. Zawodnik zawęził liczbę podejrzanych
Skandal w świecie skoków narciarskich odbija się szerokim echem także wśród zawodników. Po anonimowym wywiadzie, kiedy jeden ze sportowców ujawnił kulisy kontroli sprzętu niemieccy skoczkowie mocno skrytykowali całą sytuację. O krok dalej poszedł Markus Eisenbichler, który w wywiadzie dla serwisu sport.de zdradził, kto mógł udzielić takiej rozmowy.

Potężnym echem odbił się anonimowy wywiad zawodnika, który sam brał udział w konkursie lotów w Bad Mitterndorf. W rozmowie ze szwajcarską gazetą "Blick" zdradził, jak skoczkowie masowo oszukują przy kontroli sprzętów.
"Praktycznie wszyscy oszukują, więc obecnie nie ma większego sensu brać na poważnie takich kontroli. Teraz jest za późno na działanie. Kontrolerzy są bezsilni. Musieliby zdyskwalifikować połowę stawki" - mówił.
Wypowiedź zawodnika została mocno skrytykowana przez niemiecką kadrę skoczków.
"To bardzo odważne stwierdzenie. To sport wyczynowy, w którym każdy stara się jechać do granic możliwości. Moim zdaniem kontrole są 100 razy lepsze niż w zeszłym sezonie. Ten skoczek powinien skoncentrować się na sporcie" - przyznał Andreas Wellinger z serwisem sport.de.
Markus Eisenbichler wskazał ewentualnego donosiciela
Jeszcze dalej posunął się Markus Eisenbichler, który pozytywnie wypowiedział się na temat Miki Jukkary, który w zeszłym roku zastąpił Christiana Kathola na stanowisku kontrolera sprzętu.
"Sprawdza sprzęt bardzo dobrze. Sam się o tym przekonałem. Jeśli kombinezon faktycznie jest za duży, to mierzy go i odpadasz. Nie zawsze dyskwalifikuje od razu, jest sprawiedliwy. Tutaj chodzi o sport" - podkreślał mistrz świata z dużej skoczni na MŚ w Seefeld.
Eisenbichler wskazał, kto mógł być ewentualnym anonimowym skoczkiem. Według niego wywiadu udzielił jeden ze Szwajcarów. Na skoczni Kulm zaprezentowało się czterech: Simon Amman, Dominik Peter, Gregor Deschwanden i Killian Peier.
"Kolega ze Szwajcarii, który to powiedział, powinien się skoncentrować na najważniejszym" - skwitował.
RadioZET.pl