Stefan Horngacher zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak [KOMENTARZ]

Stefan Horngacher
fot. PAWEL RELIKOWSKI / POLSKA PRESS/Polska Press/East News
Krzysztof Sobczak
19.03.2019 19:15

Stefan Horngacher od dłuższego czasu zwodzi dwie federacje - polską, w której pracuje od trzech lat, oraz niemiecką, od której otrzymał ofertę. Austriak już kilkukrotnie przekładał ogłoszenie swojej decyzji i prosił o czas do namysłu. Niestety - przy całej sympatii dla 49-latka i szacunku dla jego zasług - w tej sytuacji zachowuje się jak rozkapryszony dzieciak.

 

Chcesz być na bieżąco? Śledź Radio ZET - SPORT na Facebooku

Zobacz także

Stefan Horngacher miał ogłosić swoją decyzję jeszcze przed pierwszym konkursem mistrzostw świata w Seefeld. To się nie udało. Następnie pojawiła się wersja, że podczas imprezy Austriak spotka się z Adamem Małyszem i Apoloniuszem Tajnerem, a później przekaże swoje postanowienie opinii publicznej. Do rozmów doszło, ale do konkluzji nie, bo - jak się okazało - dopiero wtedy oferta niemiecka została skonkretyzowana.

Szkoleniowiec biało-czerwonych poprosił o czas do finału Pucharu Świata w Planicy, ale i ten termin może być nieaktualny. - Po rozmowach na pewno będziemy o krok dalej, ale nie mogę całkowicie potwierdzić, że do czasu konkursów w Planicy sytuacja będzie jasna - powiedział Austriak na antenie stacji ZDF. Może się więc okazać, że zarówno polscy, jak i niemieccy skoczkowie po zmaganiach w Słowenii udadzą się na urlopy nie wiedząc, z kim przyjdzie im pracować w kolejnym sezonie.

Rozlicz PIT za darmo z Fundacją Radia ZET

Takie niezdecydowanie Horngachera zirytowało nawet zwykle spokojnego Adama Małysza, który po nieudanym konkursie drużynowym na MŚ [Polacy zajęli 4. miejsce - przyp. KS] przyznał w rozmowie ze skijumping.pl, że cała ta sytuacja musiała odbić się na formie zawodników. Dyrektor kadry nie czekając na decyzję Austriaka rozpoczął już rozmowy z jego potencjalnymi następcami. - Chcemy, żeby Stefan dalej u nas pracował, ale nie możemy bezczynnie czekać - zdradził na łamach "Przeglądu Sportowego".

Małysz wziął częściową winę na siebie: - Może gdybym postawił sprawę na ostrzu noża i wymusił decyzję przed MŚ, to byłoby inaczej? Faktem jednak jest, że to Austriak powinien jak najszybciej się określić, a nie zwodzić Polaków. W tej chwili wygląda to tak, że Horngacher ma gdzieś nasz związek i próbuje wymusić na Niemcach spełnienie wszystkich jego warunków. Jest to jakaś taktyka negocjacyjna, ale na pewno nie jest to poważne traktowanie swojego obecnego pracodawcy.

Stefan Horngacher odejdzie czy zostanie?

Zresztą, ze wszystkich wypowiedzi Tajnera, Małysza i Horngachera jasno wynika, że 49-latek najpewniej wie już, gdzie będzie kontynuował swoją karierę. W Niemczech mieszka jego rodzina, kadra jest rozwojowa i młodsza od naszej, ma więcej talentów oraz skoczni, na których można trenować bez konieczności opuszczania kraju. Przedłużanie tej sagi nie służy ani Polakom, ani Niemcom. Tyle tylko, że to nasi zachodni sąsiedzi są zdeterminowani, by pozyskać Austriaka i to oni muszą grać tak, jak on im zagra. Polacy mają wybór i nie powinni dać sobie wejść na głowę, a tak to niestety w tej chwili wygląda.

Szanuję dokonania Stefana Horngachera, bo jego trzyletnia praca to pasmo nieustannych sukcesów - do góry poszła cała drużyna, o czym najlepiej świadczy triumf w Pucharze Narodów, oraz poszczególni skoczkowie, bo to pod jego wodzą Maciej Kot i Dawid Kubacki wygrali pierwsze zawody Pucharu Świata - ale, to frazes, nie ma osób niezastąpionych. A już na pewno nie ma sensu zatrzymywać na siłę osoby, która nie do końca chce tu być.

Krótko mówiąc: może PZN powinien postawić sprawę jasno, uwolnić Austriaka od podejmowania decyzji i podjąć ją za niego? Wystarczyłoby powiedzieć, że nie będziemy przedłużać z nim umowy, a jestem pewny, że w mig dogadałby się z Niemcami.

źródło: Przegląd Sportowy, skijumping.pl, ZDF, TVP Sport

Krzysztof Sobczak