Oceń
Chcesz być na bieżąco? Śledź Radio ZET - SPORT na Facebooku
O dziwnych posunięciach organizatorów najlepiej świadczy fakt, że kwalifikacje, które są jednocześnie punktowanym prologiem cyklu Planica 7, rozpoczęły się z 8. belki przy bardzo silnie wiejącym wietrze pod narty. Efekt? Będący bez formy Jurij Tepes i Robert Kranjec lądowali poza granicą 230 m, a Gregor Schlierenzauer wyrównał rekord świata w długości lotu. Austriak uzyskał 253,5 m, ale podparł swoją próbę.
Wraz z upływającym czasem wiatr jeszcze się wzmagał i jury obniżyło belkę najpierw na 6., a potem 4. W końcówce podmuchy ucichły - Piotr Żyła skakał w ciszy, a np. Robert Johansson miał dodane aż 8.2 pkt. Mimo niekorzystnych warunków organizatorzy podnieśli belkę najpierw na 5., a potem na 7., czyli wciąż niższą, niż na początku rywalizacji, kiedy niektórym zawodnikom wiatr wiał pod narty z prędkością ok. 1,5 m/s.
Jury pozbawiło szans na dalekie loty
Kiedy skaczący z 4. belki Johann Andre Forfang wylądował na 241 m, a wiatr zaczął się zmienić i jury zaczęło kombinować z rozbiegiem, było jasne, że Norweg wygra te kwalifikacje. Kamil Stoch, który w cuglach triumfował w treningu, oddawał swoją próbę z 7. belki. Laserowa linia oznaczająca odległość, jaką Polak powinien uzyskać, by objąć prowadzenie, wskazywała wówczas mniej więcej 260 m, co w Planicy jest praktycznie nierealne.
Rozlicz PIT i pomóż dzieciom z Fundacji Radia ZET. Ściągnij darmowy program
Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i tak nieźle poradził sobie w tych warunkach. Wylądował na 226,5 m i ostatecznie uplasował się na 8. pozycji. Fatalnie spisali się za to silni konkurenci - Daniel Andre Tande w ogóle nie zakwalifikował się do konkursu, a najlepszy obecnie "lotnik" Andreas Stjernen, choć teoretycznie miał korzystne warunki, był dopiero 26. To pokazuje, że jury nie dostosowało rozbiegu do panujących warunków.
Piątkowy konkurs indywidualny rozpocznie się o godz. 15.
RadioZET.pl/KS
Oceń artykuł