Oceń
Andrzej Stękała zadebiutował w Pucharze Świata w sezonie 2015/2016 i zakończył tę edycję cyklu ze 105 punktami, zajmując m.in. 6. miejsce w Trondheim. Potem na kilka lat zniknął z radarów i dopiero w 2020 roku przypomniał o sobie szerszej publiczności. Siedem razy plasował się w czołowej dziesiątce zawodów, raz, w Zakopanem, stanął na drugim stopniu podium, klasyfikację generalną ukończył na 16. pozycji, a wraz z kolegami z drużyny zdobywał brązowe medale mistrzostw świata i mistrzostw świata w lotach narciarskich. Kibice patrzyli na to wszystko sprzed telewizora, gdyż z powodów obostrzeń związanych z pandemią COVID-19 konkursy odbywały się bez udziału publiczności.
- Moja wysoka forma przyszła w momencie, gdy cały sezon skakaliśmy bez kibiców, nad czym zresztą wszyscy bardzo ubolewamy, bo skoki narciarskie czy jakikolwiek sport z publicznością jest dużo bardziej satysfakcjonujący. To był wielki minus. Ale jak w każdej sytuacji są też plusy, gdyż może dzięki temu było mi łatwiej poradzić sobie z rosnącą popularnością. Zobaczymy, jak będzie w tym roku. Ja staram się podchodzić do tego spokojnie - mówi 26-letni zakopiańczyk w rozmowie z Radiem ZET.
Andrzej Stękała o nadchodzącym sezonie i minionej LGP
W tym sezonie wszystko wróci do normy, a Stękała już z zupełnie nowej pozycji na własnej skórze przekona się o sile polskich fanów. Zanim jednak zawodnicy zaprezentują się rodzimej widowni, wystartują w Niżnym Tagile i w Ruce. To nowość w stosunku do poprzedniego sezonu, gdy inaugurację organizowali Polacy w Wiśle. Skoczek nie ma z tym jednak problemu.
- W Rosji skoki też cieszą się dużą popularnością. Wydaje się, że jest to tak daleko stąd, ale tam też na trybuny przychodzi bardzo dużo osób. Może nie jest to huczna impreza, ale na zawodach bywa tłumnie - przyznaje.
Latem jego próby i wyniki nie wyglądały najlepiej. Punktował dwa razy, ale nie zdołał wedrzeć się do TOP 10. W Klingenthal i Hinzenbach w ogóle nie awansował do drugiej serii [był 48. i 44. - red.]. Co poszło nie tak?
- Na pewno trochę przywiązuję wagę do wyników osiąganych w Letniej Grand Prix, bo są to punktowane zawody, a do takich zawsze podchodzi się na 100 procent. Potem trzeba jeszcze wyciągnąć z nich wnioski, a ma to sens tylko wtedy, gdy daje się z siebie wszystko w każdej próbie. Te ostatnie zawody kondycyjnie nie poszły tak, jak chciałem, czułem dołek formy, ale jeśli miał taki moment nadejść, to dobrze, że nastąpił teraz. Mam nadzieję, że zimą wszystko będzie w porządku - tłumaczy.
Andrzej Stękała liczy na debiut olimpijski
Najważniejszą imprezą w tym sezonie będą igrzyska w Pekinie. Kamil Stoch będzie tam bronił złotego medalu, drużyna brązowego. Na tamte zawody [w Pjongczang - red.] Andrzej Stękała nie pojechał, ale teraz ma nadzieję na olimpijski debiut.
- Liczę na to, że będę miał okazję zadebiutować na igrzyskach olimpijskich. Wiadomo, że jeszcze jest dużo czasu, zanim trenerzy będą podejmowali decyzje odnośnie składu. Będę robił wszystko, aby znaleźć się w Pekinie i osiągnąć tam, co tu dużo mówić, sukces. Po to się ciężko trenuje, żeby później cieszyć się z dobrych rezultatów. Ale tak jak w poprzednim sezonie nie napalam się. Może ostatnio za bardzo tymi skokami się nie bawiłem, ale przemyślałem pewne rzeczy i do kolejnych startów będę podchodził z chłodną głową. Mam nadzieję, że ta radość wróci w najważniejszym momencie - mówi 26-latek.
RadioZET.pl
Oceń artykuł