Kłopoty legendy futbolu. Rozbił swoje Porsche przy ogromnej prędkości

03.03.2023 10:47

Legendarny bramkarz reprezentacji Niemiec i Arsenalu, Jens Lehmann, znów wpadł w tarapaty. Podczas przejażdżki swoim luksusowym Porsche były golkiper ponad dwukrotnie przekroczył prędkość i rozbił swój pojazd na ulicach Monachium.

Jens Lehmann
fot. Imago Sport and News/East News

Jens Lehmann to prawdziwa legenda piłki nożnej. Słynny reprezentant Niemiec na przestrzeni całej swojej kariery występował niemal wyłącznie w najlepszych europejskich klubach, tj. w Schalke 04, AC Milan, Borussii Dortmund czy Arsenalu. Z "Kanonierami" dokonał rzeczy niezwykłej i w sezonie 2003/2004 zwyciężył rozgrywki Premier League, nie przegrawszy wcześniej ani jednego meczu.

Niemiecki golkiper odnosił sukcesy również w kadrze. W 2006 roku wygryzł Olivera Kahna z pierwszego składu "Die Mannschaft" i wystąpił między słupkami swojej reprezentacji na mistrzostwach świata, których nasi zachodni sąsiedzi byli gospodarzami. Z drużyną prowadzoną wówczas przez Juergena Klinsmanna sięgnął po brązowy medal.

Jens Lehmann rozbił swoje Porsche

Lehmann ostatecznie zakończył karierę w 2012 roku. Początkowo zrobił to dwa lata wcześniej, ale wrócił do bramki, by pomóc Arsenalowi, gdy wszystkich jego bramkarzy, w tym Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego, trapiły kontuzje. Jeszcze do niedawna o niemieckim bramkarzu było więc bardzo głośno ze względów sportowych, teraz jednak słyszy się o nim coraz częściej z powodu jego konfliktów z prawem.

Jak poinformował niedawno niemiecki "Bild", 53-letni obecnie były golkiper rozbił swoje luksusowe Porsche na ulicach Monachium. Prowadzony przez niego samochód zderzył się z innym pojazdem, co ciekawe - z innym Porsche. Wypadek spowodował Lehmann, który przekroczył dozwoloną prędkość, 50 km/h, ponad dwukrotnie. Niemiec miał jechać z prędkością 110 km/h.

"Wezwani policjanci dokonali pomiaru samochodu po przybyciu na miejsce" - opisał świadek zdarzenia, cytowany przez "Bild". Były bramkarz miał być po całym zdarzeniu bardzo spokojny, rozmawiał z funkcjonariuszami i pozostał na miejscu do zakończeniu wszystkich formalności. Nie chciał jednak komentować sprawy w mediach. Na szczęście zdaniem niemieckiego dziennika nikomu nic się nie stało.

RadioZET.pl/Bild