Oceń
Reprezentacja Polski skorzystała z wojskowego terminala, dlatego też dostępu do zawodników nie mieli kibice. Ci jednak czekali w nadziei na to, że mimo tego któryś z biało-czerwonych pofatyguje się do nich, by podziękować im za wsparcie okazywane podczas turnieju. Tak się jednak nie stało. Zlekceważeni zostali też dziennikarze. Żaden z zawodników nie zatrzymał się, by z nimi porozmawiać. Z mediami nie rozmawiał nawet kapitan, Robert Lewandowski. To dlatego, że nie wrócił z kadrą do Warszawy, a prosto z Kataru udał się na wakacje.
Dzieci czekały na lotnisku na swoich idoli
O odczucia młodych kibiców, czekających na lotnisku, pytał TVN24. - Chcieliśmy zobaczyć naszych idoli, których widzimy na co dzień w telewizji, oglądamy mecze. Ale niestety. Przykre trochę - mówił jeden z fanów. - Chcieliśmy przybić piątki i poprosić o autografy, ale złapał nas smutek, bo nie przyjechali - podkreślił drugi.
- My się wstydzimy. Ja to tak odbieram. W taki sposób wraca zespół, który czegoś się wstydzi. Wstydzi się siebie, odpowiedzialności za wynik - komentował całą sprawę Bartosz Gleń, dziennikarz sportowy Canal+.
Afera z premią od premiera Morawieckiego
Przypomnijmy, że tuż przed powrotem reprezentacji Polski z Kataru w polskich mediach wybuchła afera związana z premiami dla piłkarzy. Premier Mateusz Morawiecki miał obiecać piłkarzom przynajmniej 30 milionów złotych za wyjście z grupy. Jak poinformował serwis meczyki.pl, to z kolei miało doprowadzić do podziałów w szatni. Trener Czesław Michniewicz i jego sztab mieli domagać się aż 20 procent z tej kwoty, piłkarze chcieli oddać im 10 procent.
Jakby tego było mało, premier Morawiecki miał chcieć przekazać premię z pominięciem Polskiego Związku Piłki Nożnej, co z kolei doprowadziło do wściekłości prezesa Cezarego Kuleszę. Ten od poniedziałku ma się zastanawiać nawet nad tym, czy nie zwolnić Michniewicza.
RadioZET.pl/TVN24
Oceń artykuł