Oceń
Zakończenie współpracy pomiędzy Markiem Citką a Jarosławem Niezgodą odbiło się szerokim echem w Polsce. Były napastnik Legii Warszawa wypowiedział bowiem byłemu reprezentantowi Polski umowę o reprezentowanie go w rozmowach transferowych, zarzucając mu, że miał zataić część rozliczeń z "Wojskowymi" oraz że nie zajmował się nim, gdy przechodził zabieg serca.
W odpowiedzi Citko zażądał od 26-letniego piłkarza 700 tysięcy dolarów prowizji od jego transferu z Legii do Portland Timbers pod koniec stycznia 2020 roku. Mimo że w chwili przenosin Niezgody do USA słynny strzelec bramki przeciwko Anglikom w 1996 roku nie był już agentem zawodnika, sprawę zdecydował się wnieść do Piłkarskiego Sądu Polubownego.
Marek Citko zgłoszony do prokuratury. Jarosław Niezgoda osądza go o oszustwo
Obecne otoczenie Niezgody uważa oczywiście, że Citce nie należy się żadna prowizja. Co więcej - jak poinformował portal "WP Sportowe Fakty" - napastnik Portlandu, przygotowując się do rozprawy, dopatrzył się nieprawidłowości w dokumentacji.
Piłkarz twierdzi, że podpis złożony na dokumencie, w którym Citko udzielił wyłącznego pełnomocnictwa do reprezentowania Niezgody w negocjacjach z klubami z USA i Kanady niejakiemu agentowi Denisowi Selimoviciowi, nie należał do niego.
Pełnomocnik Niezgody: "Dokument mógł zostać podrobiony przez Citkę lub jego współpracownika Gratkowskiego"
- Nie wiemy, kto podrobił ten dokument. Ustalenie tego to zadanie dla prokuratury. Ale korzyść z posługiwania się nim mógł odnieść pan Marek Citko, a samym sfałszowanym dokumentem posługiwał się jego współpracownik, Mikołaj Gratkowski - przyznał w rozmowie z "WP Sportowe Fakty" Tomasz Dauerman, pełnomocnik Niezgody. Gratkowski miał pomagać w Citce z powodu słabej znajomości języka angielskiego agenta.
Śledczy będą badali sprawę wniesioną przez Jarosława Niezgodę wobec Marka Citki pod kątem sfałszowania dokumentu. Kodeks karny przewiduje za taki czyn do pięciu lat pozbawienia wolności.
RadioZET.pl/WP Sportowe Fakty
Oceń artykuł