Oceń
Chcesz być na bieżąco? Śledź Radio ZET - SPORT na Facebooku
Leeds United zremisowało z Aston Villą 1:1, ale oba trafienia były kuriozalne. W 72. minucie piłkarz ekipy z Birmingham Jonathan Kodjia padł na murawę, a jego koledzy stanęli i domagali się wybicia piłki na aut. Podopieczni Marcelo Bielsy nie tylko tego nie zrobili, ale wykorzystali przestój w grze przeciwnika i strzelili gola. Na listę strzelców wpisał się Mateusz Klich.
To doprowadziło do awantury. Polak był szarpany, popychany, a najbardziej krewki Anwar El-Ghazi obejrzał za swoje agresywne zachowanie czerwoną kartkę. Przy linii szalał też Bielsa, który... nakazał swoim zawodnikom "oddanie" gola. W 77. minucie bramkę zdobył Albert Adomah, choć próbował mu w tym przeszkodzić niezgadzający się z decyzją trenera Pontus Jansson.
Klich" "Nie widziałem tej sytuacji"
Do całego zajścia Klich odniósł się w rozmowie z klubową telewizją. - Nie widziałem, że Jonathan Kodjia leży na boisku. Byłem skupiony na bramce i kontynuowałem akcję. Gdybym zobaczył Kodjię, nie zrobiłbym tego. Potem zaczęło się szaleństwo. Pozwoliliśmy im wyrównać i skończyło się sprawiedliwie - ocenił reprezentant Polski.
Po meczu Klich przeprosił również trenera Aston Villi Deana Smitha.
Na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu zasadniczego Leeds United zajmuje 3. miejsce i zagra w barażach o awans do Premier League. Promocję wywalczyły Norweich City i Sheffield United.
RadioZET.pl/Leeds United/KS
Oceń artykuł