Obserwuj w Google News

Polski skoczek padł ofiarą oszustów. "Strasznie dostałem po tyłku"

1 min. czytania
18.02.2022 20:23
Zareaguj Reakcja

Stefan Hula w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” zdradził, że brak medalu na normalnej skoczni podczas zimowych igrzysk w Pjongczangu to tylko jedno z kilku przykrych doświadczeń, jakie w jego przypadku wiązały się z turniejem w Korei Płd. Skoczek po powrocie do domu padł ofiarą oszustów.

Stefan Hula padł ofiarą oszustów.  "Strasznie dostałem po tyłku"
fot. FOT. ANDRZEJ BANAS / POLSKA PRESS/Polska Press/East News

Stefan Hula na poprzednich zimowych igrzyskach olimpijskich wywalczył brązowy medal w drużynie, a był też bardzo blisko wywalczenia krążka w zawodach indywidualnych. Na  skoczni normalnej zajmował pierwsze miejsce po pierwszej serii (111 metrów), a po drugim skoku spadł na 5. pozycję (105.5 metra).

- Wspominam te igrzyska bardzo dobrze, bo wróciłem z upragnionym medalem. Ta mała skocznia jednak już zawsze będzie mi siedziała w głowie. Trudno, żeby to, co się tam stało, po prostu wyparowało – mówił szczerze Hula.

Stefan Hula: dostałem strasznie po tyłku

Reprezentant Polski w Pekinie opowiedział też o trudnej historii, która przydarzyła mu się już po powrocie do domu z Pjongczangu. - Dostałem strasznie po tyłku i nie każdy o tym wie. Miałem sponsora, ale nie wywiązał się wówczas z umowy. Szkoda gadać. To była katastrofa i strasznie przykra sprawa dla mnie. To bardzo na mnie wpłynęło – przyznał Hula.

Stefan Hula tuż przed igrzyskami olimpijskim w Pekinie wywalczył miejsce w kadrze powołanej na zawody w Chinach. W Zhangjiakou ostatecznie wystartował tylko na normalnej skoczni, na której zajął 26. miejsce. 

RadioZET.pl/PAB