Polska olimpijka rozpłakała się przed kamerą. "Jest mi smutno"
Zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie to huśtawka nastrojów dla Magdaleny Czyszczoń. Polska panczenistka ostatecznie wystartowała w finale na dystansie 5000 metrów, a potem ze łzami w oczach opowiadała o swoich odczuciach w wywiadzie z TVP Sport.

Magdalena Czyszczoń musiała zmierzyć się z przeciwnościami losu podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Po przylocie do Chin panczenistka przez 11 dni nie mogła trenować z powodu pozytywnego testu na koronawirusa i przymusowej izolacji, a o starcie na swoim koronnym dystansie 5000 m dowiedziała się na dobę przed zmaganiami. Polka znajdowała się na liście rezerwowej i wskoczyła do finału po wycofaniu się Kanadyjki Ivanie Blondin.
Czas, jaki uzyskała Czyszczoń sprawił, że zajęła ona ostatnie, 12. miejsce. Start w finale i tak jest ogromnym osiągnięciem dla 26-latki, która musiała mierzyć się z niewyobrażalnym pechem. O swoich odczuciach opowiedziała przed kamerą TVP Sport.
Czyszczoń rozpłakała się przed kamerą
- Do momentu aż stanęłam na starcie, byłam tym wszystkim wzruszona, bo nie spodziewałam się, że taki będzie obrót sytuacji. Jestem za to bardzo wdzięczna. Jest mi troszkę smutno, że mój debiut stał się w takich okolicznościach. Gdybym stała te 10 dni wcześniej na lodzie, to na pewno lepiej był przejechała ten bieg - mówiła ze łzami w oczach olimpijka.
Panczenistka podziękowała również całemu sztabowi, który sprawił, że spełniła swoje marzenie. - Dałam z siebie sto procent na całą sytuację, która mnie spotkała. I mam nadzieję, że jeszcze się z tego podniosę i będzie lepiej - skwitowała.
RadioZET.pl/TVP Sport