MMA-VIP to organizacja MMA utworzona przez Marcina Najmana, byłego mistrza Europy w kickboxingu, pięściarza i zawodnika mieszanych sztuk walki. Powstała na kanwie rosnącej w siłę Fame MMA, organizacji, dla której również walczył popularny „El Testosteron”. Większy nacisk kładzie na rozrywkę niż na sport. W oktagonie pojawiają się celebryci, youtuberzy, postaci znane z programów telewizyjnych czy osoby niezwiązane z MMA. W piątek 29 października Najman zszokował opinię publiczną i doprowadził do walk kobiet z mężczyznami.
Ula „ArmPowerGirl” Siekacz vs Piotr „Muaboy” Lisowski i Wiktoria „Domża” Domżalska vs Michał „Polski Ken” Przybyłowicz – to oni na gali MMA-VIP 3 stoczyli pierwsze w kraju pojedynki damsko-męskie w formule MMA. Takie zestawienia są rzadkością, choć zdarzyły się m.in. w Rosji. Wbrew temu co mówi organizator tego wydarzenia Marcin Najman, Polska nie jest tolerancyjnym państwem, więc naturalnym było, że takie walki wywołają ogromne poruszenie i oburzenie. Nie mogę zresztą wykluczyć, że o to chodziło, bo to rzutowało później na popularność gali. Jej „zła sława” wyszła daleko poza Polskę i dotarła do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych.
„To chore”, „obrzydliwe”, „absurd”, „skandal”, „kto to usankcjonował?”, „przerażające” – tak brzmiały nagłówki „The Guardian”, „The Mirror”, „The Sun”, „Bilda” czy portali sportbible.com i talksport.com. Było tego oczywiście więcej, ale nie sposób w tym miejscu przytoczyć wszystkich. Jakieś pozytywne? Ani jednego, co najwyżej neutralne, że „takie coś miało miejsce”.
– Rok temu przetoczyła się przez Polskę fala protestów pod wezwaniem Marty Lempart, która żądała równouprawnienia, którego w kraju przecież nie brakuje. Polska to jeden z najbardziej tolerancyjnych krajów na świecie i to od średniowiecza. I teraz ten Najman, który jeszcze rok temu uznawany był za skrajnego prawicowca i homofoba, organizuje walkę kobiety z mężczyzną. Walkę sportową – bronił się „El Testosteron” na nagraniu opublikowanym w serwisie YouTube. Dodał, że była to prowokacja, by obnażyć „lewacką hipokryzję”, co zresztą w jego ocenie się udało.
Można się spierać, czy akurat takie zestawienia miały jakikolwiek sens pod względem sportowym. Piotr ma 185 cm wzrostu i podczas oficjalnego ważenia wniósł na wagę 73,6 kg, jego przeciwniczka Ula jest o 25 cm niższa i lżejsza o ponad 3,5 kg. Michał z kolei mierzy 179 cm, podczas gdy Wiktoria 161. Różnica w kilogramach wyniosła dokładnie 11,4. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że dziewczyny na co dzień ćwiczą – odpowiednio arm wrestling oraz wrestling, od niedawna MMA – a „Muaboy”, jak sam opowiadał, trenował... sześć godzin, „Polski Ken” z kolei trzy miesiące, nie miały one większych szans w starciach z wyższymi, cięższymi i po prostu naturalnie silniejszymi przeciwnikami. Czy to oznacza, że kobiety, przy stosunkowo równych gabarytach, nie powinny bić się z płcią przeciwną?
Drugą sprawą jest moralność. Szanujący się facet nigdy nie uderzy kobiety, chyba że ona to lubi i tego chce. Nie wiem, czy Ula i Wiktoria są jak Jan Błachowicz, który w niedawnej rozmowie z Kubą Wojewódzkim przyznał, że „lubi dostawać w ryj”, ale z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że nikt ich do walki z mężczyzną nie zmuszał, same podjęły rękawice i zgodziły się na takie zestawienie.
Hejt dotknął głównie Piotra i Michała właśnie za to, co powyżej, chociaż jestem niemal pewny, że miał on również zabarwienie homofobiczne ze względu na ich orientację seksualną i wciąż kontrowersyjne w naszym kraju zachowanie oraz podejście do swojego wyglądu. Ula i Wiktoria też mierzyły się z nieprzychylnymi opiniami, ale nie były one tak częste. Po gali otrzymały nawet kilka ciepłych słów.
„Nikomu się krzywda nie stała”
Po walkach i tłumaczeniach organizatora MMA-VIP 3 rozmawiałem z dziewczynami – Ulą Siekacz i Wiktorią Domżalską. Chciałem poznać ich punkt widzenia, bo dla mnie on jest najważniejszy. Krytyka byłaby zasadna, gdyby chociaż jedna ze stron nie wyraziła chęci stoczenia takiego pojedynku. Tutaj nic takiego nie nastąpiło, chociaż pierwotne plany organizatora były inne. Obie panie miały walczyć z inną kobietą, ale do rywalizacji nie doszło z powodu kontuzji. Wówczas pojawił się pomysł skonfrontowania ich z mężczyznami, na co obie przystały. I nie żałują.
– Podjęłyśmy decyzję, że chcemy walczyć, chciałyśmy spróbować, jak to będzie – mówi mi Ula Siekacz, trenerka i instruktorka fitnessu. Dodaje jednak, że dała się oszukać Piotrkowi: - Cały ten szum i nienawiść były dla mediów, bo prywatnie my się dobrze znamy i przyjaźnimy. Miałam z nim umowę, z której on się nie wywiązał, dlatego byłam wystraszona po pierwszych dwóch ciosach. Miało nie być ciosów na głowę, a on mnie uderzył dwa razy w twarz i raz w tył głowy. Zszokowało mnie to.
Zaznacza jednak, że nie ma żalu do rywala o przebieg walki, ale jest zła ze względu na złamanie obietnicy. – To jest bardzo dobra nauka na przyszłość – wiem, że trzeba być pokorną i nie wierzyć każdemu – twierdzi „ArmPowerGirl”.
Miało nie być ciosów na głowę, a on mnie uderzył dwa razy w twarz i raz w tył głowy. Zszokowało mnie to
Wiktorii nikt nie oszukał, a co do samego zestawienia też nie ma wielu zastrzeżeń. – Absolutnie nie żałuję decyzji, było o nas głośno na całym świecie i nieważne, że była to krytyka. Czytałam wszystkie artykuły zagraniczne, gdzie o nas pisali i jest to mega fajne uczucie wiedzieć, że znają nas nie tylko w Polsce. Zgodziłam się na tę walkę i dlatego nie rozumiem hejtu na “Kena”. Nikt mnie do tego nie zmusił. Na treningach mam sparingi z chłopakami i nikt nie ma problemów, normalnie się bijemy – zaznacza. Ponadto podziela opinię Marcina Najmana.
– Ludzie chcą równouprawnienia, a jak do niego dochodzi, to nagle twierdzą, że to nie o takie chodziło. Nigdy się wszystkim nie dogodzi. Było to kontrowersyjne, bo nie są takie zestawienia codziennością. MMA-VIP zrobiło pierwsze takie walki w Polsce i każdy o tym mówi, więc jest dobrze. A krzywda się nikomu nie stała – przypomina 22-latka.
Obie zawodniczki chętnie jeszcze raz stoczą bój z mężczyzną, lecz jak zaznacza Wiktoria, „musiałby być takiej samej wagi, inaczej nie ma to według mnie sensu, każdy kilogram więcej to dużo w MMA”.
„Popatrzyłam na ich miny, byli przerażeni”
Podczas gdy zawodniczki były podekscytowane, ich rodziny, przyjaciele i znajomi obawiali się o ich zdrowie. Po tym, co stało się na gali Punchdown 5 z „Walusiem”, który teraz walczy o życie w szpitalu, wszyscy są uczuleni na uderzenia w głowę. Tutaj doszło do tego nieprzygotowanie do przyjmowania takich ciosów przez mało doświadczone osoby.
– Moi najbliżsi bardzo się bali. Pamiętam, że zeszłam z oktagonu zaryczana, bo spodziewałam się, że Piotrek jest człowiekiem honoru i ta walka będzie wyglądać inaczej. Popatrzyłam na miny przyjaciół i rodziny, oni byli przerażeni – tłumaczy Ula. – Nie spodziewałam się, że sędzia w tym momencie przerwie walkę. Może i bym przegrała na punkty, ale Piotrek też by dostał ode mnie jeszcze wiele ciosów. Rozumiem jednak decyzję arbitra, bo po ostatnich wydarzeniach wszyscy dmuchają na zimne i kiedy tych ciosów na głowę spada za dużo, przerywają starcie – wyznaje.
Zeszłam z oktagonu zaryczana, bo spodziewałam się, że Piotrek jest człowiekiem honoru i ta walka będzie wyglądać inaczej. Popatrzyłam na miny przyjaciół i rodziny, oni byli przerażeni
– Wszyscy byli w szoku, bo przecież jak to możliwe zrobić coś, czego się w Polsce nie robi. Ale mi kibicowali i nie mogli się doczekać walki, no i czekają na kolejne – twierdzi Wiktoria. O premiach nie chcą i nie mogą rozmawiać, ale „Domża” uchyliła rąbka tajemnicy i przyznała, że są różnice pomiędzy wynagrodzeniami. – Nie mogę mówić, ile dostałam, ale niech też ludzie nie myślą, że jestem ustawiona na długi czas, bo tak nie jest. Nasza stawka nie jest taka sama, można się domyślić dlaczego – zdradza Wiktoria.
„Chcę rewanżu”
Dziewczyny cieszą się ze swoich walk, ze sławy, jaką dzięki nim zdobyły. Chociaż przegrały, to zamierzają kontynuować swoją przygodę w MMA. Co więcej, nie wykluczają, że jeszcze raz wyjdą do oktagonu z mężczyzną. Ula chciałaby kolejny raz zmierzyć się z Piotrkiem, Wiktoria przyznaje, że rywal „musiałby chodzić w jej wadze”.
– Bardzo chcę rewanżu z Piotrkiem, ale nie wykluczam też innych walk z facetami. Do kolejnego pojedynku będę podchodziła zupełnie inaczej. Wiem, że w oktagonie nie ma przyjaźni. Muszę też bardziej popracować nad stójką – mówi. – Chciałabym zawalczyć również z Wiktorią, ona ze mną też, bo już o tym rozmawiałyśmy – dodaje.
– Bardzo mi się podobało, to oczekiwanie na walkę, przygotowania, zmiana życia na wielu płaszczyznach na lepsze. Zamierzam dalej walczyć i już się nie mogę doczekać kolejnej walki. Chciałabym stoczyć jeszcze jakieś walki na MMA-VIP, bo bardzo dobrze się tam czuję, ale inne federacje też biorę pod uwagę – przyznaje Domżalska, na co dzień studentka socjologii.
Równouprawnienie na opak
Równość płci jest jednym z podstawowych założeń funkcjonowania Unii Europejskiej. Jest także zapisana w Konstytucji Rzeczypospolitej Polski. „Należy zapewnić równość kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach, w tym w zakresie zatrudnienia, pracy i wynagrodzenia. Zasada równości nie stanowi przeszkody w utrzymywaniu lub przyjmowaniu środków zapewniających specyficzne korzyści dla osób płci niedostatecznie reprezentowanej” – czytamy w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej.
Wiem, że w oktagonie nie ma przyjaźni
W gruncie rzeczy chodzi o to, by stworzyć taki system, w którym kobiety miałyby takie same szanse do rozwoju co mężczyźni, by nie dyskryminować ich na rynku pracy nie tylko pod względem finansowym, ale także m.in. na możliwość zajścia w ciążę. Pracodawcy wciąż niekiedy wolą zatrudnić młodego mężczyznę niż młodą kobietę z wyższymi kwalifikacjami w obawie o to, iż w niedalekiej przyszłości zechce mieć dzieci i będzie musiała zostawić miejsce na pracy na kilkanaście miesięcy.
W tym kontekście zestawienie kobiet z mężczyznami niestety nijak się ma do równouprawnienia, to wypaczenie tej idei. Nie można mówić o równości szans w walce, w której facet jest 25 centymetrów wyższy czy 12 kilogramów cięższy, dysponuje większym zasięgiem i naturalnie większą siłą. Co więcej, premie też nie były wyrównane, chociaż to dziewczyny były bardziej narażone na ciężki uszczerbek na zdrowiu. Oczywiście zakładając, że te pojedynki odbyły się na serio i nie było taryfy ulgowej.
Żeby była jasność: czym innym jest zgoda wszystkich czterech zawodników na takie starcie, a czym innym postulat równouprawnienia i łączenie tych kwestii jest nawet nie nieodpowiedzialne, a wręcz szkodliwe. – Jeżeli wszyscy chcą tego równouprawnienia, to dlaczego kobiety nie pracują na przodku w kopalni? – tłumaczył Marcin Najman na wspomnianym wcześniej nagraniu. To błąd logiczny. Dziewczyny walczą w MMA, Joanna Jędrzejczyk jest byłą mistrzynią UFC, Karolina Kowalkiewicz była pretendentką do tytułu, ale nikt nie myślał o konfrontowaniu ich w walce o pas z Conorem McGregorem czy Mateuszem Gamrotem.
To nie pierwsze takie walki
Marcin Najman jako pierwszy w Polsce odważył się na takie zestawienia, od razu dwa na jednej gali, ale nie jest to nowatorski pomysł. W 2020 roku do podobnego pojedynku doszło w Rosji i co ciekawe wówczas lepsza okazała się kobieta.
Popularne w magazynie
Darina Madzyuk, ważąca ok. 63 kg profesjonalna zawodniczka MMA zmierzyła się z cięższym o blisko... 180 kg youtuberem Grigory'em Chistyakovem. Potężny mężczyzna niczym zawodnik sumo próbował swoją masą i ciosami na oślep wywrzeć presję na rywalce, wepchnął ją w siatkę, ale wobec braku aktywności sędzia nakazał powrót na środek ringu. Madzyuk ruszyła do ataku, trafiła przeciwnika w szczękę, obaliła, a następnie zasypała uderzeniami w głowę. Chistyakow po kilku takich razach odklepał i przegrał.
Na YouTubie można również odnaleźć pokazowe walki kobiet z mężczyznami w kickboxingu czy wrestlingu. Marcin Najman nie ukrywa, że „MMA-VIP to organizacja rozrywkowa” i tak trzeba traktować tego typu zestawienia. Może nawet znajdzie naśladowców, bo to się sprzedaje i można na tym zarobić, a przy okazji wypromować kilka nowych nazwisk. – Fajnie brać w czymś takim udział – mówi Wiktoria. Same korzyści, prawda?