Oceń
Władysław Kozakiewicz zwyczajowo już pojawił się na minionej niedawno Gali Mistrzów Sportu, na której udzielił krótkiego wywiadu Wirtualnej Polsce Sportowe Fakty. W nim skrytykował, po raz kolejny już zresztą, Pawła Fajdka, który nie był zadowolony z tego, że został sklasyfikowany w plebiscycie dopiero na dziewiątym miejscu.
- Kiedyś nazwałem go miękiszonem i do dzisiaj mi to pamięta. Ja jednak mówię, co myślę, i wydaje mi się, że osiągnąłem w sporcie na tyle dużo, że młodsi koledzy nie powinni się obrażać na takie słowa. My nie rozmawiamy ze sobą, bo on nie przyjmuje żadnej krytyki. Zresztą im dłużej patrzę na jego karierę, tym jestem bardziej przekonany, że miałem wtedy rację. Nie wszystko funkcjonuje u niego tak, jak powinno - uważa Kozakiewicz.
Władysław Kozakiewicz "zniszczył" Pawła Fajdka
Zdaniem legendarnego polskiego sportowca Fajdek miał już dwie szanse, by przejść do historii polskiego sportu, ale na dwóch kolejnych igrzyskach nie zdołał awansować choćby do finału. - On ma ciągle pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie. Powinien zachować się jak mężczyzna, przyjąć to na klatę i wyciągnąć wnioski na przyszłość. W minionym roku mieliśmy wiele sukcesów, a fani mieli prawo sklasyfikować je wedle swojego uznania. Zresztą moim zdaniem, wielu ludzi pamięta Fajdkowi wpadki podczas igrzysk, gdzie jechał jako faworyt, a potem tak się stresował, że starty kończył fatalnymi wynikami. Nie mówiąc już o aferach, jak ta po mistrzostwach świata, gdy zgubił swój medal w taksówce. To wszystko sprawia, że nie jest postrzegany jako poważny kandydat do zwycięstwa w takich plebiscytach. Sam jest sobie winny, a po ostatniej akcji, w kolejnych latach będzie mu jeszcze trudniej. Żeby tylko się nie okazało, że już nigdy nie osiągnie wyższego miejsca niż dziewiąte - dodał Kozakiewicz.
Po Gali Mistrzów Sportu Paweł Fajdek zaproponował zmianę formuły plebiscytu. Jego zdaniem głosowanie powinno zostać rozdzielone na te na najpopularniejszego sportowca roku, którego, podobnie jak teraz, wybieraliby kibice oraz najlepszego - którego mianowałaby specjalna kapituła. Kozakiewicz nie uważa jednak, by to w jakikolwiek sposób rozwiązywało problem młociarza.
- Takie zmiany zupełnie nie mają sensu i mam nadzieję, że nigdy do nich nie dojdzie. W plebiscytach zawsze będzie wygrywał najpopularniejszy sportowiec, bo nie ma szans, by zmierzyć sukcesy wszystkich zawodników jedną miarą, która będzie uznana za całkowicie obiektywną. Nawet jeśli Najlepszego Sportowca Roku miałaby wybierać specjalna kapituła, to przecież ci ludzie też kierowaliby się swoimi sympatiami. Ktoś przychylniejszym okiem spojrzałby na lekkoatletów, ktoś na żużlowca, a przedstawiciel piłki nożnej byłby przekonany, że to jego kolega powinien wygrać. Po ogłoszeniu wyników i tak byłaby wielka awantura, więc to rewelacyjny pomysł, że o wszystkim rozstrzygają fani - zakończył jeden z najlepszych lekkoatletów w historii polskiego sportu.
RadioZET.pl/WP Sportowe Fakty
Oceń artykuł