Wielkie zamieszanie w biegu "Aniołków Matusińskiego". Polki były przerażone
Żeńska sztafeta 4x400 z trzeciego miejsca awansowała do finału podczas ME w lekkoatletyce 2022. W trakcie rywalizacji doszło do niebezpiecznego zdarzenia z udziałem "Aniołków Matusińskiego" a reprezentacją Czech. Biało-czerwonym groziła nawet dyskwalifikacja!

"Aniołki Matusińskiego" są faworytkami do złotego medalu ME w lekkoatletyce 2022 w Monachium. W czwartek w sesji porannej odbyły się eliminacje tej konkurencji i niewiele brakowało, by marzenia o krążku prysły już na tym etapie. Wszystko przez nieodpowiedzialne zachowanie reprezentacji Czech, które mogło być jednak spowodowane błędnym ustawieniem w strefie zmian. Wątpliwości miał polski sędzia Tomasz Wieczorek
"Nieprawidłowo stała Justyna Święty-Ersetic w strefie, powinna stać za Czeszką, a nie przed. Jeśli sędziowie tak ustawili to ok. Mam nadzieję, że Polka nie zmieniła ustawienia i nas nie zdyskwalifikują..." - napisał na Twitterze. Na szczęście do najgorszego nie doszło, a wykluczone zostały zawodniczki zza naszej południowej granicy. O co chodziło?
"Podały pałeczkę na krzyż"
Polki wystąpiły w składzie: Kinga Gacka, Małgorzata Hołub-Kowalik, Justyna Święty-Ersetic i srebrna medalistka z indywidualnego biegu na 400 m Natalia Kaczmarek. W finale dwie pierwszej najpewniej zostaną zastąpione przez finalistki solowych zmagań Annę Kiełbasińską i Igę Baumgart-Witan. Pomiędzy drugą a trzecią zmianą doszło jednak do szokujących scen. Sprinterki z Czech podawały sobie pałeczkę... "na krzyż", przez co Hołub-Kowalik musiała ją dostarczyć Święty-Ersetic "przez ręce" przeciwniczek.
- Ja jestem przerażona tym, co się stało. To, co zrobiła Czeszka, jest absolutnie zabronione i to w ogóle wybiło mnie z rytmu - mówiła później przed kamerami TVP Sport mistrzyni Europy sprzed czterech lat z Berlina. Więcej szczegółów podała Małgorzata Hołub-Kowalik.
- Na tej zmianie była rzeczywiście dziwna sytuacja. Już biegłam do podania pałeczki z wyprostowaną ręką do Justyny, ale nagle przed swoją twarzą zobaczyłam rękę z inną pałeczką. Było zatem podanie na krzyż, co jest niezgodne z przepisami. Za coś takiego z automatu jest dyskwalifikacja. Byłam przerażona tą sytuacją, zresztą Justyna też. Przez to bardzo dużo straciłyśmy na tej zmianie, bo wpadłyśmy na siebie. Justyna musiała potem nadrabiać. Kompletnie nie wyszło to, jak powinno, ale nie z naszej winy. Najważniejsze, że plan minimum został wykonany, choć przez to zamieszanie nie udało nam się oszczędzić Natalii - przekazała etatowa członkini "Aniołków Matusińskiego".
Zawodniczka na Facebooku opublikowała zdjęcia z tego zdarzenia. Przy okazji zdradziła, że jej praca w tej sztafecie na tych mistrzostwach Europy już się skończyła. "Sport bez emocji byłby nudny. Jeśli ktoś miał przyciągnąć pecha, to oczywiście musiałam to być ja. Na szczęście zabieram go ze sobą i dziewczyny w finale będą miały ułatwione zadanie. Cieszę się, że mogę być częścią tej drużyny" - napisała na Facebooku.
Finał sztafety 4x400 m kobiet odbędzie się w sobotę, a nie jak było zwyczajowo na zakończenie mistrzowskiej imprezy.
RadioZET.pl