PZLA bierze odpowiedzialność za zamieszanie w sztafecie mieszanej
Krzysztof Kęcki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, przyznał, że wina za nieznajomość i nieprzekazanie informacji o nowych przepisach w sztafecie mieszanej leży po stronie działaczy. Skutkiem zamieszania było wycofanie się z rywalizacji Anny Kiełbasińskiej.

Sztafeta mieszana 4x400 m rok temu w Tokio sięgnęła po złoty medal igrzysk olimpijskich. W Eugene w finale wystąpił ten sam skład: Karol Zalewski, Justyna Święty-Ersetic, Kajetan Duszyńsk i Natalia Kaczmarek. Pierwotnie w decydującym boju miała wystąpić druga najszybsza w tym sezonie z biało-czerwonych Anna Kiełbasińska, ale na przeszkodzie stanęły przepisy. A raczej nieznajomość ich przez sztab szkoleniowy.
Na dwa dni przed startem MŚ w lekkoatletyce 2022 w Eugene do Aleksandra Matusińskiego i Macieja Rożeja dotarła informacja, że pomiędzy kwalifikacjami a finałem będzie można dokonać tylko jednej zmiany. Kaczmarek i Kiełbasińska początkowo miały być oszczędzane na walkę o medale, ale ostatecznie jedna z nich musiała startować również w eliminacjach. Padło na wolniejszą z nich. 32-letnia warszawianka oceniła, że nie taka była umowa i zrezygnowała ze startu. W efekcie do Justyny Święty-Ersetic dołączyła Iga Baumgart-Witan, a w finale tę drugą zastąpiła Natalia Kaczmarek.
Zamieszanie w sztafecie mieszanej. PZLA bierze winę na siebie
W tej sytuacji w kadrze nastąpił rozłam. Kiełbasińska została obwiniona przez koleżanki i trenerów o rozbijanie grupy i działanie na jej szkodę. Zawodniczka broniła się, że chciała tylko respektowania wcześniejszych ustaleń, bo - jak mówił sam trener Matusiński - nie jest ona w stanie pobiec dwa razy jednego dnia. Powstało jednak pytanie, kto i dlaczego nie przekazał szkoleniowcom decyzji World Athletics o zmianie przepisów?
Aleksander Matusiński nie miał sobie nic do zarzucenia, ale twierdził, że to zawodniczka, która wiedziała o nowych regulacjach, powinna go o tym poinformować. Przyznał jednak, że zwykle pilnowanie regulaminów należy do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Działacze długo milczeli, twierdzili, że wszystko wyjaśnią po mistrzostwach świata, ale wcześniej przed szereg wyrwał się dyrektor sportowy federacji Krzysztof Kęcki.
- To nasza wina. Bierzemy ją na siebie - powiedział w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem ze sport.pl. - 20 czerwca World Athletics przysłała team manual, czyli podręcznik mistrzostw, i tam zmian nie było. Ale później na wideokonferencji WA informowała o nowym regulaminie. To była jedna z wielu zmian. W gorączce przygotowań do mistrzostw nie przekazaliśmy tego trenerom - dodał.
Kęcki przyznał, że tego typu sprawami zajmuje się komisja sędziowska, a zmiany powinno wyłapać kilkanaście osób. - Najprawdopodobniej ta zmiana pojawiła się na początku lipca, jak wyjeżdżaliśmy na obóz aklimatyzacyjny. Generalnie takie zmiany są komunikowane na stronie World Athletics. Zmianę, że będzie trzeba biegać w kolejności mężczyzna, kobieta, mężczyzna, kobieta dobrze znaliśmy, a tej o wymianie tylko jednego zawodnika na finał, niestety nie - tłumaczył.
Sztafeta mieszana bez Anny Kiełbasińskiej zajęła 4. miejsce.
RadioZET.pl/sport.pl