Hejterzy uderzyli w mistrzynię Europy: "Wiele osób postawiło na mnie krzyżyk"
- Ostatni sezon nie poszedł tak, jak zakładałam i było mi trochę przykro, jak wiele osób postawiło na mnie krzyżyk - mówi Justyna Święty-Ersetic w rozmowie z Tomaszem Skrzypczyńskim z Wirtualnej Polski Sportowe Fakty. Mistrzyni Europy z Berlina nie zamierza się jednak poddać woli hejterów.

Justyna Święty-Ersetic po latach przepełnionych sukcesami indywidualnymi i drużynowymi w sztafecie 4x400 m w sezonie 2022 musiała uznać wyższość swoich koleżanek z reprezentacji. Szybciej od niej biegały Natalia Kaczmarek, która jako druga Polka w historii przełamała granicę 50 s i Anna Kiełbasińska. Mistrzyni Europy z Berlina nie mogła jednak w pełni zaprezentować swojej dyspozycji, gdyż od maja permanentnie zmagała się z różnymi kłopotami zdrowotnymi.
- Problemów było wiele - odnowił się uraz mięśnia biodrowo-lędźwiowego, ale największy kłopot był ze ścięgnem Achillesa, które nadal mi doskwiera - zdradza w rozmowie z Tomaszem Skrzypczyńskim z Wirtualnej Polski Sportowe Fakty.
Justyna Święty-Ersetic o hejcie
Nie szło indywidualnie, ale także drużynowo. Na mistrzostwach świata w Eugene w stanie Oregon "Aniołki Matusińskiego" po raz pierwszy od kilkunastu lat nie przeszły półfinału wielkiej imprezy i nie miały szansy walczyć o medale. Do tego w kadrze wybuchła afera związana z niezrozumieniem regulaminu i niechęcią Anny Kiełbasińskiej do zmiany ustalonych wcześniej planów. Z ust Justyny Święty-Ersetic czy Igi Baumgart-Witan padły później bardzo mocne słowa, które mogły odbić się na postawie zespołu również na mistrzostwach Europy w Monachium. Tam na szczęście biało-czerwone stanęła na wysokości zadania i uległy jedynie Holenderkom, sięgając po srebrny krążek.
Słabsze wyniki - jak często bywa w takich sytuacjach - ośmieliły hejterów. Zawodniczka musiała mierzyć się z niesprawiedliwymi ocenami. - Ostatni sezon nie poszedł tak, jak zakładałam i było mi trochę przykro, jak wiele osób postawiło na mnie krzyżyk. Słuchanie i czytanie o sobie, że pojechałam na imprezę na wycieczkę, że zepsułam i powinnam odwiesić kolce, nie jest fajne. A to był po prostu wypadek przy pracy i teraz chcę udowodnić, że jestem w stanie biegać tak szybko jak Ania i Natalia - mówi lekkoatletka z Raciborza.
- Za bardzo się tym nie przejmuję, ale to nie jest miłe. Ostatnio regularnie przywoziłyśmy z wielkich imprez medale, w Eugene to się nie udało, ale na tym świat się nie kończy. Zimny prysznic był nam potrzebny, już w Monachium było przecież zdecydowanie lepiej - dodaje.
RadioZET.pl/WP Sportowe Fakty