Obserwuj w Google News

Mocny cios w PZLA. Adrianna Sułek: "To jedyny hamulec w moim rozwoju"

3 min. czytania
19.07.2022 08:42
Zareaguj Reakcja

- Zostawiam serce na każdym treningu, a oni po prostu utrudniają. I to z pełną premedytacją - mówi Adrianna Sułek, rekordzistka Polski i czwarta zawodniczka w siedmioboju podczas MŚ w lekkoatletyce 2022. Polski Związek Lekkiej Atletyki nazywa "hamulcowym" w rozwoju jej kariery. To bardzo mocne uderzenie w krajową federację.

Adrianna Sułek mocno uderza w PZLA
fot. ANDREJ ISAKOVIC/AFP/East News

Adrianna Sułek w swoim debiucie na mistrzostwach świata zajęła 4. miejsce, do brązowego medalu straciła tylko 83 punkty i poprawiła 37-letni rekord Polski. Od wtorku najlepszy w historii krajowy rezultat w siedmioboju wynosi 6672 punkty i jest lepszy od rezultatu Małgorzaty Nowak z 1985 roku o 53 "oczka". Jeszcze przed startem rywalizacji w Eugene 23-letnia bydgoszczanka skrytykowała Polski Związek Lekkiej Atletyki. Po finałowej konkurencji - biegu na 800 metrów - jeszcze mocniej uderzyła w krajową federację.

Zawodniczka przedstawiła długą listę zarzutów. Źle przygotowane obozy, za krótkie przygotowania, brak zainteresowania i pomocy, przypisywanie sobie nie swoich zasług i sukcesów czy traktowanie po macoszemu siedmioboju - to tylko niektóre z nich. Sułek zdradziła, że chce się uniezależnić od władz PZLA. Podobnie swego czasu uczynił Marcin Lewandowski.

Adrianna Sułek uderza w PZLA

- Jedynym hamulcem w moim rozwoju jest Polski Związek Lekkiej Atletyki. To, co robi PZLA, to jest po prostu rzucanie kłód pod nogi, a ja za wiele poświęcam, by ktoś mi to robił. Mam już dosyć milczenia. Postanowiłam, że po tych mistrzostwach świata będę o tym mówiła głośno. I będę szukała kogoś, kto pozwoli mi się uniezależnić od PZLA. Chociaż i tak szkolenie mam tak kiczowate, że o czym my w ogóle mówimy - wścieka się 23-latka.

Redakcja poleca

- Wiem, że kibice i moja rodzina są ze mną. Dopóki się nic nie zmieni w naszym sztabie, to te medale będą nam uciekać. Naszą kadrę stać na dużo więcej, ale na ostatniej prostej nam się to odbiera. (...) Ja katorżniczą robotą zajeżdżam się przez kilka tygodni, a na samym końcu - gdy jest najważniejszy, bezpośredni okres przygotowawczy - to ja jem jakieś świństwa, muszę latać do sklepu 1000 schodów góra-dół. To nie jest dla mnie problem, ale to być może potem są te setne. Po coś ci ludzie tam są, przecież nie na wakacjach. A wykonali jakiekolwiek kroki, aby nam pomóc? - dodaje. Ocenia, że takie drobne sytuacje mogły ją kosztować utratę 30-40 punktów. To i tak nie dałoby medalu MŚ, bo do Anny Hall Polka straciła 83 punkty, ale to też krzyk rozpaczy i apel o poprawę. Twierdzi, że nie boi się "wezwania na dywanik".

- Wiem i dzisiaj powiem to otwarcie, że mówię w imieniu co najmniej połowy polskiej kadry. Inne osoby obawiają się o tym powiedzieć. A ja mam to gdzieś. Ile można? - piekli się czwarta zawodniczka MŚ w lekkoatletyce 2022. - Zaczęłam wam o tym mówić, bo dopóki nikt nie mówi, to nic się nie zmieni. Obawiają się mówić ci zawodnicy, którzy nie mają wielkich osiągnięć, bo nie są traktowani poważnie. Uważam, że czwarte miejsce i rekord Polski już brzmią poważnie - kończy Sułek. -

Adrianna Sułek w tym sezonie wystąpi jeszcze w mistrzostwach Europy w Monachium. Tam będzie jedną z głównych kandydatek do podium.

RadioZET.pl/PAP, Tomasz Więcławski/sport.pl