Oceń
Jason Kennison już raz oszukał przeznaczenie. W 2006 roku Australijczyk uległ bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu, a zdjęcia roztrzaskanych aut, w tym tira, przyprawiają o dreszcze. Z urazem kręgosłupa i głowy długie miesiące spędził w szpitalu, a przez kilka kolejnych lat przechodził rehabilitację, by na nowo nauczyć się chodzić. To się udało, dzięki czemu mógł kontynuować swoją himalaistyczną pasję.
40-latek brał udział w organizowanej przez Asian Trekking wyprawie Spinal Cord Injuries Australia, która miała pomóc w zebraniu funduszy dla osób poszkodowanych w wypadkach. Niestety podczas tej eskapady wydarzyła się tragedia, która kosztowała Kennisona życie.
10. śmierć na Evereście
Australijczyk źle się poczuł podczas schodzenia z najwyższej góry świata, Mount Everestu (8848 m n.p.m.). Jego koledzy postanowili zejść do obozu czwartego po butle z tlenem, ale nie byli w stanie wspiąć się ponownie. Kennison zmarł 19 maja, ale o tragedii poinformowano dopiero w niedzielę. Jego ciało wciąż się znajduje pod szczytem.
– Skończył im się tlen, a przyniesienie go z obozu IV było niemożliwe z powodu silnego wiatru – przekazał Dawa Steven Sherpa, dyrektor zarządzający Asian Trekking. "Do następnego spotkania bracie" - napisał w mediach społecznościowych jego brat Mark.
To już 10. ofiara śmiertelna w tym sezonie na Mount Evereście. Zginęło sześciu obcokrajowców i czterech Sherpów. Szczyt w tym roku zdobyło już blisko 450 wspinaczy, a do czerwca ma ten cel osiągnąć ponad 900 osób. To rekord.
RadioZET.pl
Oceń artykuł