,

Robert Kubica: jako kierowca wyścigowy mój czas w Formule 1 minął

20.03.2023 17:45

Myślę, że jako kierowca wyścigowy mój czas w Formule 1 minął - przyznał Robert Kubica w rozmowie z dziennikarzem Radia ZET, Mateuszem Ligęzą. Polaka możemy jeszcze zobaczyć w F1, choć już w innej roli. - Temat Formuły 1 się nie skończył, ale jako kierowca… Trzeba spojrzeć sobie prosto w oczy - nie ukrywał Kubica.

Robert Kubica: minął mój czas jako kierowcy wyścigowego w Formule 1
fot. FLORENT GOODEN via www.imago-images.de/Imago Sport and News/East

Mateusz Ligęza: Czujesz niedosyt po pierwszym występie w WEC w sezonie 2023?

Robert Kubica: Wróciłem do ORLEN Team WRT, w którym startowałem w sezonie 2020/2021 w European Le Mans Series. Start był udany - przebiłem się na drugie miejsce z odległej szóstej pozycji. Uważam, że kwalifikacje nie były złe. Nasze auto było ustawione pod wyścig, bardzo pod mojego partnera z zespołu, „srebrnego kierowcę”. Jeszcze 2-2,5 godziny przed końcem byliśmy w walce o podium, drugie miejsce. Niestety, mały problem z jednym kompletem opon oraz trochę nieudana strategia przesunęły nas na piąte miejsce. Jest pewien niedosyt, ale są też pewne plusy tego weekendu. Miejmy nadzieję, że następne wyścigi pójdą lepiej, chociaż muszę podkreślić, że konkurencja jest naprawdę mocna. Jest 7-8 aut, które mogą walczyć o zwycięstwo.

Pod koniec ubiegłego roku, podczas spotkania sportowej rodziny PKN ORLEN, nie chciałeś się określić co będziesz robił w sezonie 2023. Gdybyś miał mi odpowiedzieć po czasie: twoje obecne starty to ówczesny plan A, B, a może C?

Ogólnie plan startów w tym roku był inny. Założenia były takie, żebym startował w najwyższej kategorii WEC - Hypercar. Tak naprawdę w lipcu ubiegłego roku wszystko wskazywało na to, że tak się stanie. Niestety, później wystąpiły pewne komplikacje w produkcji aut, które nie były po mojej stronie, ani zespołu w którym miałem startować. Wtedy plan się trochę zmienił.

Co zaważyło?

Po prostu nie ma aut. Będą dostarczane dopiero po pierwszym wyścigu. Nie było pewne, kiedy to nastąpi. Zdecydowałem, że nie ma sensu pchać się na siłę w kategorię w której nawet zespoły fabryczne mają problemy ze swoimi autami. Dlatego postawiłem na pewne ściganie, a moim celem nadal jest wygranie 24h Le Mans. Czy w hypercar, czy LMP2 jest to równie trudne i to ambitny cel.

Z punktu widzenia planu łączenia startów i bycia w padoku Formuły 1: czy nadal dbasz też o wagę? Często podkreślasz, że każdy nie kilogram a dekagram ma znaczenie, jeśli chodzi o prędkość. Z punktu widzenia tej przyszłości, tych marzeń, chyba u Mikołaja Sokoła powiedziałeś, że nie postawiłbyś złotówki, że to rozdział zamknięty.

Tak naprawdę waga jest ważniejsza w wyścigach długodystansowych niż w F1. Oczywiście, w moim podejściu nic się nie zmieniło. W tym roku w padoku mnie nie będzie. Już kilka razy oddaliłem się od Formuły 1. W dzisiejszych czasach, tak jak powiedziałem Mikołajowi, zawsze ciągnęło mnie do Formuły 1 przez aspekt techniczny. Kocham się ścigać, ale bardzo istotny jest aspekt techniczny. Każdy kierowca to lubi. Dziś ten aspekt się oddalił, ponieważ w tym roku nie byłem w stanie tego, czego w poprzednich sezonach - być kierowcą rezerwowym, ale i częścią zespołu. Z tego właśnie czerpałem radość i satysfakcję. Oczywiście, bardzo chciałbym się ścigać, ale to było niemożliwe. Myślę, że brak testów w F1 sprawił, że niemożliwe jest, żebym do nich powrócił. Ale myślę też, że Formuła 1 jest dynamiczna - zgłaszają się nowe zespoły, które będą potrzebowały też doświadczonych kierowców. Nie mówię, że to się stanie, ale nie zamykałbym stuprocentowo tego rozdziału.

Czyli są jakieś telefony? Ktoś dzwoni mówi “Robert szykuj się na przyszły sezon”? Tobie też brakuje pewnie obecności w padoku, ale też jazdy? Bo jeżeli nie masz możliwości wskoczenia do bolidu, to ten czar pewnie pryska? To też pewnie było decydujące pod kątem tego sezonu.

Dokładnie - jestem kierowcą, oczywiście lubię jeździć i tak naprawdę moja praca polega na odczucia odczuciach z kręcenia kierownicą, po to, żebym się czuł spełniony i potrzebny zespołowi. Mój trzon pracy jest zbudowany na odczuciach. Można to zrobić w symulatorze, ale to nie jest dokładnie to samo. W padoku Formuły 1 zawsze byłem związany z kaskiem i myślę, że tak powinno zostać. Dlatego w tym roku nie paliłem się do pozostania w padoku za wszelką cenę. Może to był błąd, może nie, ale uważam się nadal z kierowcę.

Nadal czujesz się kierowcą Formuły 1? I z punktu widzenia tych rozmów przed sezonem - to tych potencjalnych jazd było za mało? Czy ich w ogóle nie był w trakcie rozmów? Czy to też polegało na tym, że po kilku latach rozstaliście się z Alfa Romeo, mówię o twoim sponsorze, przeszliście do AlphaTauri. Tam zespół nie widział cię w roli tego, który będzie rezerwowym? Jak wyglądały kulisy?

Kulisy były dynamiczne. Za dużo nie mogę powiedzieć. Jest prosty rachunek. Może to nie jest rachunek, ale tak to wygląda. Byłem związany z Alfa Romeo F1 Team ORLEN w poprzednich latach i jestem powiązany poza F1 jako Robert Kubica z PKN ORLEN. Kedy ORLEN nie przedłużył współpracy z byłym zespołem, automatycznie to nie mogło tak być, żebym został w zespole i reklamował inne firmy - jest to niezgodne z moimi umowami poza F1. Myślę, że każda strona - ja i PKN ORLEN, który mnie zawsze wspiera - zawsze mieliśmy otwarte dyskusje i próbowaliśmy te sprawy połączyć. Zawsze mówię, że jest pare puzzli, które muszą się połączyć. Wydarzyły się pewne rzeczy poza naszą kontrolą, które zmusiły pewne osoby do pewnych decyzji. Scuderia AlphaTauri jest to z kolei zespół, który opiera swoje istnienie na programie juniorskim Red Bulla. Tak naprawdę 99 procent kierowców pochodzi z tego programu. To, jak sama nazwa wskazuje, juniorski program, a ja juniorem nie jestem… Była pewna szansa, żebym był częścią zespołu, ale ona nie była wystarczająco atrakcyjna dla mnie właśnie z tego punktu technicznego.

A była tam szansa, żebyś jeździł? W jakimś wymiarze?

Była szansa, żebym uczestniczył i prowadził bolid Formuły 1, ale, tak jak powiedziałem, nie było to coś, co dałoby mi satysfakcję z punktu widzenia kierowcy. W pewnym momencie ważne jest to, żeby czerpać satysfakcję z tego, co się robi. Zawsze do tego dążyłem.

Miałeś okazję śledzić Grand Prix Arabii Saudyjskiej? Czy uważasz, że AlphaTauri potrzebuje kogoś takiego jak Robert Kubica?

Nie mnie to oceniać. Gdybym chciał powiedzieć marketingowo, to powiedziałbym - popatrzcie na Aston Martin i Fernando Alonso. Fakty są takie, że doświadczony kierowca to plusy i minusy dla zespołu. Doskonale wie, czego oczekuje od swojego zespołu i od bolidu, żeby sprawował się jak najlepiej. Jednak tak naprawdę bolid buduje nie kierowca, a zespół. To setki ludzi: projektantów, aerodynamików, mechaników. To nie jest tak, że Alonso przyszedł do Aston Martin i w miesiąc sprawił, że ten bold polepszył się o 2 sekundy. Z drugiej strony, na pewno to potrafi nakreślić kierunek.

Przychodzi taki moment w życiu sportowca, w którym mówi „kończę”. Rozumiem, że ten moment u ciebie jeszcze nie nastąpił?

Myślę, że jako kierowca wyścigowy mój czas w Formule 1 minął. Nie wykluczyłbym, że pojawię się w F1 w innej roli. Jako kierowca, w takiej roli w jakiej pojawiałem się w ostatnich trzech sezonach, też bym nie wykluczył. Chociaż do tego znacznie dalej niż bliżej. Temat Formuły 1 się nie skończył, ale jako kierowca… Trzeba spojrzeć sobie prosto w oczy. Daję sobie małe szanse.

Z punktu widzenia przyszłości i patrząc czysto hipotetycznie – kolejny sezon i Twoja obecność w F1 byłaby trochę łatwiejsza do ułożenia?

Myślę, że tak, ale to też zależy od innych decyzji. Łączenie pewnych aktywności nie jest łatwe, są różni szefowie, różni sponsorzy (którzy często produkują te same produkty). To nie jest tak, że ja rano wstaję i myślę sobie “chcę tu, chcę tam” i to robię. Są kontrakty, są umowy, ich trzeba przestrzegać. Na dzisiaj moja współpraca z PKN ORLEN zawsze była pozytywna, za co jestem bardzo wdzięczny. Co przyniesie przyszłość? Nie wiem, zobaczymy. W tym momencie cieszę się, że mogę kontynuować swoje starty w wyścigach długodystansowych. Moja nieobecność w padoku nie jest czymś złym.

Niedługo Spa. Uwielbiasz Spa, masz dobre wspomnienia stamtąd. To wyścig, do którego odliczasz i na który czekasz najbardziej?

Pamiętajmy, że najpierw czeka nas wyścig w Portimao – wracamy tam po roku przerwy. W kwietniu mamy dwa weekendy – po Portugalii przyjdzie pora właśnie na Spa. Tak, to jeden z moich ulubionych torów, ale głównym celem jest Le Mans i wszystko, co jest po drodze traktuję jako przygotowanie właśnie do Le Mans.

To na koniec trochę filmowo. Oglądałeś zapewne film “Le Mans”...

Nie, nie oglądałem.

Dlaczego?

Nie oglądam zbyt wielu rzeczy, ale jeśli tak polecasz to obejrzę!

Tak przypuszczałem, bo to, co tam jest pokazane bardzo mocno pokrywa się z tym, co Ty mówisz o Le Mans. Ta unikatowość, niepowtarzalność, magia miejsca. To, co podkreślasz – nie da się go porównać do żadnego innego.

Czuję się zaszczycony! Porównywanie mnie do takiego dzieła kulturowego jest zaszczytem.

Myślisz, że w tym roku się uda zwyciężyć?

Co roku może się udać! Tak naprawdę jest więcej czynników, które mogą sprawić, że coś pójdzie nie tak, niż gwarancji, że się uda. Jedziemy tam po to, żeby się udało, ale tak jak mówię – zmiennych jest ogrom, wszystkie muszą się zgrać i trzeba dodać do tego jeszcze trochę szczęścia. To ogromne wyzwanie, ale dlatego tak je lubię. To cel realny, damy z siebie wszystko.

Na koniec trochę z innej beczki, ale znów nieco filmowo: ile osób Ci mówiło, że Misiek Koterski byłby idealnym kandydatem do tego, żeby zagrać Ciebie w filmie?

Umówmy się – podobni jesteśmy. Propozycji realizacji filmu dokumentalnego o mnie i mojej karierze było sporo, ale nie doszliśmy nigdy do tego, kto miałby mnie zagrać. Myślę, że tak, Misiek byłby strzałem w dziesiątkę.

Robert, życzę Ci, żebyś pisał kolejne rozdziały do swojej opowieści. Nie wiem, kiedy będziesz miał okazję być w Warszawie, ale oczywiście zapraszam na kawę. Wszystkiego dobrego!

RadioZET.pl/Mateusz Ligęza

Logo radiozet Dzieje się