Oceń
Chcesz być na bieżąco? Śledź Radio ZET - SPORT na Facebooku
Maciej Walasek, RadioZET.pl: - Był Pan zaskoczony, kiedy dowiedział się, że Robert Kubica związał się z Alfą Romeo, a nie Haasem czy Racing Point?
Włodzimierz Zientarski: W sprawie Roberta Kubicy nic mnie już nie zdziwi. Byłem mile zaskoczony, że jest to Alfa Romeo.
- Dlaczego?
- Robert jest bardzo mocno związany z Włochami. Perfekcyjnie mówi po włosku, Włosi uważają go za swojego kierowcę. Kubica na pewno pomoże Alfie Romeo, bo nikt nie ma wątpliwości, że jest wybitnym fachowcem, a takich ludzi jak on w świecie Formuły 1 jest coraz mniej. Robert wchodzi do zespołu w dwóch rolach: po pierwsze człowieka, który będzie wszystko analizował, podpowiadał, kontrolował i szukał rozwiązań, a po drugie będzie kierowcą rezerwowym. I w tym tkwi nadzieja, o której wszyscy marzymy - że przyjdzie moment, w którym wsiądzie do bolidu i pojedzie w wyścigu. Alfa Romeo podchodzi ostrożnie do Roberta. W Williamsie jego wyniki były marne, ale doskonale wiemy, że było to spowodowane w 90 proc. złym samochodem i w dziesięciu układem na torze. Teraz nowy team nie chce popełnić tego samego błędu. W tym sezonie da Robertowi pojeździć w jednym, drugim treningu i wszyscy będą obserwować poczynania Kubicy za kierownicą.
- Duży sukces odniósł sam Orlen, który został sponsorem tytularnym Alfy Romeo. Prezes Daniel Obajtek mówił o tym, że umowa z zespołem wzmocni pozycję Roberta.
- Jesteśmy dziwnym społeczeństwem. Kiedy ktoś wybije się z małej miejscowości, tak jak prezes Obajtek na stanowisko szefa takiego koncernu, jak Orlen, od razu spotyka się z falą krytyki. W dalszym ciągu pojawiają się głosy, że wciąż coś jest nie tak. Zobaczcie, jak jeden człowiek zrobił wiele dobrego dla polskiego sportu, Roberta Kubicy, samego Orlenu. Chwała mu za to. Cieszę się ogromnie, a tylko zawistni ludzie mogą mówić takie rzeczy. Prezes Obajtek zaufał Robertowi i wygrał. To, o ile procent wzrosła ilość reklam i zysku wynikających z tej całej operacji, to idealne połączenie. Kochani rodacy, naprawdę, powiedzcie szczerze, że jemu się udało i przestańmy szukać dziury w całym.
- Zupełnie nowym obszarem współpracy pomiędzy Orlenem a Alfą Romeo będzie szkolenie młodzieży w ramach Orlen Akademii Kartingowej, prowadzonej przez Sauber Motorsport. Nie mówię, że będziemy szukać następców Kubicy, bo Robert jest wyjątkowym kierowcą, ale takich zawodników, którzy w przyszłości będą mogli pojawić się w Formule 1 i nie zniknąć po jednym sezonie.
- To pierwszy przypadek w historii polskiego motorsportu, kiedy tak duża firma w przemyślany sposób weszła w szkolenie młodych kierowców. Wszyscy wiemy, że do dyscyplin sportowych na najwyższym poziomie prowadzi karting, przez który przechodzili wszyscy przyszli mistrzowie. Tę drogę przeszedł sam Robert. Tam pokazał się z najlepszej strony i mógł pójść dalej, dlatego to jest bardzo potrzebne. Jednak w tamtym czasie nikt nie chciał tego pokazywać. Namawiam pana prezesa Obajtka do tego, żeby skontaktował się z panem prezesem Kurskim. Niech telewizja publiczna pokazuje niższe serie wyścigowe, zmagania kartingowe, ponieważ one wyławiają przyszłych mistrzów. Wcześniej nikt nie chciał tego pokazywać, bo mówiono, że „to nie jest żaden nośnik reklamowy”. Jeżeli taka wielka firma jak Orlen w to wejdzie, to będzie nośnik reklamowy.
- Kto wie, może w przyszłości Orlen założy polski zespół w F1?
- Pamiętajmy o jednej rzeczy: Orlen już zaistniał w Formule 1. A to jest wielki krok naprzód. Kiedyś obliczono, że jedna minuta jazdy samochodem na torze z logiem danej firmy kosztuje gigantyczne pieniądze w przeliczeniu na zyski płynące z reklamy. Wejść tam, to już jest sukces. Wejść z teamem, to byłoby bardzo wiele.
- Czy nie uważa Pan, że po takim sezonie, jaki Robert Kubica miał w Williamsie, nie spowoduje, że zacznie traktować Formułę 1 drugorzędnie i będzie wolał skupić się na serii DTM?
- To, co Robert opowiadał, o tym, jak przeżył moment wsiadania do bolidu po ośmiu latach, gdzie miał satysfakcję, czego dokonał, to myślę, że nie. Do DTM idą ci, którzy od początku kariery próbują się tam dostać lub tacy, którzy kończą kariery i wtedy przenoszą się właśnie do DTM albo trafiają do Stanów Zjednoczonych do IndyCar czy do innych serii. DTM jest niedocenianą medialnie dyscypliną w Polsce. Tam jest fantastyczna walka, dużo się dzieje, dlatego trzeba pokazywać to w telewizji. Mamy sporo sportowych kanałów, gdzie na pewno znalazłoby się miejsce dla tej serii, którą komentowaliby dobrzy i ostrzy komentatorzy, którzy dynamicznie opisywaliby poczynania kierowców na torze. Ta seria wymaga takiego sposobu komentowania. Czasami bywa tak, że ktoś opowiada usypiającym głosem lub zajmuje się nieistotnymi sprawami w momencie, kiedy na torze mamy prawdziwą walkę.
- Powiedział pan, że potrzeba dynamicznych komentatorów. To kto w Polsce pana zdaniem zalicza się do tej grupy?
- Stara szkoła to Andrzej Borowczyk. Ma bardzo charakterystyczny głos. Mikołaj Sokół również jest fantastycznych fachowcem, który całą wiedzę ma w małym palcu. Jednak nie widzę w młodych geniuszu w motorsporcie. Prędzej w piłce nożnej. Mamy wielu zasłużonych komentatorów: Włodzimierz Szaranowicz, który już zakończył karierę komentatora, czy Dariusz Szpakowski powoli żegnający się z komentowaniem. A co będzie z młodymi? Myślę, że trzeba ich szukać, a do tego muszą dojść fajni nauczyciele, których na szczęście mamy. Byłbym katem dla tych, co zanudzają. Formuła 1 też wymaga dynamicznego komentarza. Oczywiście czasami może być nudna, ale jeżeli jest dynamiczny komentator, to nawet w takiej sytuacji opowie kilka ciekawostek z padoku, czym zainteresuje widza.
- Ale wśród młodych komentatorów mamy m.in. Filipa Kapicę i Michała Gąsiorowskiego, którzy komentują F1.
- Tak, oni są fajni. Jednak dla mnie są jeszcze za mało dynamiczni. To nie chodzi tylko o dynamikę, że się krzyczy, ale chodzi o to, że w Formule 1 i innych sportach motorowych trzeba dawać tzw. background. Ujrzeć to, co dzieje się pod spodem. Potrafić znajdować coś takiego, czego widzowie nie mogą dostrzec na ekranie. Absolutnie genialnym przykładem dla mnie jest Jan Ciszewski. Wiele razy słuchałem jego komentarzy z meczów piłki nożnej i cały czas siedziałem poddenerwowany, mimo że nic wielkiego się nie działo. On w fantastyczny sposób potrafił budować nastrój i wciągać w wydarzenie. Trzeba odkrywać nowe emocje i nowe światy - taka jest rola komentatora.
RadioZET.pl
Oceń artykuł